Można zasypać człowieka toną szczegółów,
a jednocześnie nie powiedzieć nic.
Witam was serdecznie!
Korzystając z urlopu przeczytałam kilka książek, wśród nich była "Lista obecności" Agaty Kołakowskiej. Jest to powieść, która wywiera na czytelniku niesamowite wrażenie, ale o tym będzie za chwilę. Tymczasem przybliżę wam opis z okładki.
Notka od wydawcy jest niezwykle interesująca, wręcz przyciąga czytelnika, aby poznał historię głównej bohaterki:
Iga Stelmach jest czterdziestoletnią rzeźbiarką, która otrzymała zaproszenie do zamieszkania w Kunicach. W tej wsi stawia się na więzi międzyludzkie, a wspólnota jest jak rodzina. Ze szczególną estymą traktowani są artyści, których obecność jest chlubą miejscowości. Iga kupuje dom, w którym chce zacząć nowy rozdział swojego życia. Ma nadzieję, że tu będzie mogła powrócić do rzeźbienia. Przestanie się go bać…
A ma powody, by do swojej ukochanej gliny podchodzić z dystansem i niepokojem. Po śmierci pięcioletniej córeczki zorientowała się, że kolejna bolesna strata, której doświadczyła, nie jest przypadkowa. Wszyscy bliscy, których utrwaliła w swoim najsłynniejszym cyklu "Oblicza", odeszli - dokładnie w takiej kolejności, w jakiej ich wyrzeźbiła. Świadomość tego była dla niej wstrząsem.
A ma powody, by do swojej ukochanej gliny podchodzić z dystansem i niepokojem. Po śmierci pięcioletniej córeczki zorientowała się, że kolejna bolesna strata, której doświadczyła, nie jest przypadkowa. Wszyscy bliscy, których utrwaliła w swoim najsłynniejszym cyklu "Oblicza", odeszli - dokładnie w takiej kolejności, w jakiej ich wyrzeźbiła. Świadomość tego była dla niej wstrząsem.
Ludzie na skraju załamania nie myślą o innych.
Tylko o tym, żeby wreszcie skończyć swoje cierpienia.
Korzystając z czasu wolnego, dałam się porwać niesamowitej historii Igi Stelmach. Jej doświadczenia życiowe, sposób opowiedzenia o swoim życiu skłonił mnie do przeprowadzenia z nią wywiadu.
Zapraszam was na niecodzienny wywiad :).
Czytam dla przyjemności: Dzień dobry pani Igo. Bardzo mi miło, że zechciała Pani spotkać się z nami i opowiedzieć nam o sobie i swojej pasji.
Iga Stelmach: Dzień dobry. Mnie również miło spotkać się z Państwem.
Czytam dla przyjemności: Z pewnością wiele osób już o pani twórczości słyszało. Jednak są osoby, które bardzo chciałyby poznać Pani pasję, która jest także pracą zawodową.
Iga Stelmach: Tak. Mam to niesamowite szczęście, że zawodowo zajmuję się rzeźbiarstwem. Jak to mówią, kto realizuje swoje pasje ten nie pracuje, bo pasja to szczęście i spełnienie własnych marzeń.
Czytam dla przyjemności: Bardzo ciekawe spostrzeżenie dotyczące pracy. Proszę mi powiedzieć, co najczęściej Pani rzeźbi?
Iga Stelmach: Kiedy mieszkałam w Zielonej Górze lubiłam wykonywać rzeźby, których twarze były odzwierciedleniem wizerunków najbliższych mi osób. Serię tę nazwałam "Oblicza", która przyniosła mi sukces zawodowy.
Czytam dla przyjemności: Co czuje rzeźbiarz, gdy zaczyna tworzyć coś z niczego?
Iga Stelmach: Praca z gliną to bardzo osobiste i indywidualne doświadczenie. Nie sposób opisać je komuś, kto nie miał z nią kontaktu. Jak oddać chłód i jedwabistość tworzywa? Jak wyjaśnić stan wyciszenia, którego doświadcza się czując je w dłoniach? Zawsze staram się dostroić się do gliny, wsłuchać w jej duszę. Mimo że zależy mi, aby była posłuszna, jednocześnie poddaję się jej naturze. Ja jestem zarazem pokorna i stanowcza, glina uległa i chimeryczna.
Czytam dla przyjemności: Pięknie Pani to opisała. Przyznaję, że trudno jest sobie to wyobrazić, gdy jest się zwykłym człowiekiem, który nie wiele wie o tworzeniu rzeźb. Proszę mi teraz opowiedzieć, co skłoniło Panią do przeprowadzki z Zielonej Góry do Kunic?
Iga Stelmach: Gdy tylko zaczęłam opowiadać mieszkańcom Kunic o mojej pracy, trema momentalnie znikła. Ułatwiły mi to także te wszystkie przyjacielsko uśmiechnięte, zasłuchane twarze. Dopytywano mnie o tajniki warsztatu, trudności, jakie napotykam podczas tworzenia. O intencje, jakie mi przyświecają. Bardzo szybko mój monolog przekształcił się w ożywioną dyskusję, a ja, zamiast usiąść przy stoliku, usadowiłam się na scenie pośród moich rzeźb. W którymś momencie złapałam się na myśli, że czuję się tutaj jak wśród starych przyjaciół, a przecież to byli obcy ludzie. Widziałam ich po raz pierwszy w życiu, a czułam się rozluźniona i bezpieczna. Jakbym znalazła się we właściwym miejscu.
Czytam dla przyjemności: Brzmi intrygująco. Raj na ziemi, czy jest to możliwe?
Iga Stelmach: Z początku też myślałam, że znalazłam się w raju, jednak z upływem czasu przekonałam się, że moje wyobrażenia o wsi i jej mieszkańcach były błędne.
Czytam dla przyjemności: Czy może Pani coś więcej powiedzieć na ten temat?
Iga Stelmach: Główną ideą, którą wyznawał sołtys Kunic, była wzajemna pomoc i integracja. Nie powiem, zaimponowało mi to. W obecnych czasach, gdy jesteśmy zabiegani, często nie mamy wystarczająco czasu i chęci, aby każdą chwilę spędzać z rodziną. A co dopiero, gdy społeczność wsi wymaga, aby angażować się w integrację z mieszkańcami. Na początku ten stan rzeczy sprawia, że wydaje się przybyszowi z zewnątrz, że ma się do czynienia z sektą lub komuną. Jednak idea tego działania jest głębsza. Po pewnym czasie zaczęłam dostrzegać rysy na idealnym obrazie, jaki wykreował sołtys z mieszkańcami. Osoby, które nie chciały dostosować się do wymagań były eliminowane z życia społecznego.
Czytam dla przyjemności: Brzmi to groźnie. Proszę mi powiedzieć, czy zmiana miejsca zamieszkania miała znaczący wpływ na przyjaźń Pani z Anitą, która pozostała w Zielonej Górze?
Iga Stelmach: Z początku nie dostrzegałam, jak bardzo przeprowadzka do Kunic mnie pochłonęła. Nowy dom, nowi ludzie, nowe wyzwania i przyjaźnie. Po prostu zachłysnęłam się nowym otoczeniem i jego zwyczajami, których na początku nie rozumiałam. Co piątkowe, integracyjne spotkania, podczas których były omawiane bieżące sprawy, a później zabawa przy suto zastawionym stole. To było inne życie, którego nie znałam. Angażując się w sprawy lokalne, zaczęłam oddalać się od Anity. Nie dostrzegałam, że ją ranię swoją postawą. Ona czuła się odrzucona i zazdrosna o moich nowych przyjaciół. Na szczęście w porę ocknęłam się i zdążyłam uratować przyjaźń. To doświadczenie nauczyło mnie, że należy dbać o przyjaciela i relacje, które nas łączą. Należy dawać im wsparcie, a nie zawsze brać od przyjaciół, gdy jest nam wygodnie.
Czytam dla przyjemności: Dlaczego w takim razie wyprowadziła się Pani z Kunic, skoro to był raj na ziemi dla artystów?
Iga Stelmach: Dużo by było opowiadać. Jeszcze we mnie trwają wydarzenia, których byłam świadkiem, a niestety do przyjemnych nie należą. Dużo złych rzeczy wydarzyło się w ostatnim czasie w tej spokojnej z pozoru wsi. Teraz nie chcę o tym rozmawiać, jest to dla mnie zbyt przykre.
Czytam dla przyjemności: Dziękuję Pani za rozmowę.
Iga Stelmach: Dziękuję
Czytam dla przyjemności: Państwa natomiast zapraszam do przeczytania "Listy obecności". Z pewnością znajdziecie w niej odpowiedzi na pytania, które zadałam Idze Stelmach, w bardziej rozbudowanej formie. Ja ze swojej strony mogę tylko zapewnić, że czas spędzony w towarzystwie naszej bohaterki, będzie czasem, który dostarczy mnóstwo emocji. Rozwiążecie nie jedną zagadkę kryminalną, ale czy wytypujecie prawidłowo sprawcę? Jestem ciekawa czy wam się uda, bo mnie autorka wywiodła w pole. Oczekiwałam innego zakończenia. Jestem przekonana, że nie jest to moje ostatnie spotkanie z twórczością Agaty Kołakowskiej. Autorka rewelacyjnie buduje napięcie, które wciągnęło mnie od pierwszych stron. Lekki styl pisarski sprawia, że książka nie pozwala się odłożyć na później. Ciekawość bierze górę i trzeba jak najszybciej dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi. Nic mi nie pozostaje, jak jeszcze raz zaprosić Was do lektury "Listy obecności". Do widzenia.
Życie płynie zbyt szybko,
a my popełniamy głupie, nieodwracalne błędy.
Dziękuję wydawnictwu Prószyński i s-ka za możliwość przeczytania książki.
Jeżeli czytałyście/czytaliście już tę książkę, proszę podzielcie się ze mną swoimi wrażeniami.
Jeżeli jeszcze nie miałyście/mieliście okazji zapoznać się z jej treścią, może Was
moja opinia do tego skłoni.
Czekam na Wasze komentarze.
tytuł: Lista obecności
autor: Agata Kołakowska
wydawnictwo: Prószyński i s-ka
data wydania: 16 czerwca 2019
ilość stron: 512
ocena: 9/10
Również będę czytała tę książkę. 😊
OdpowiedzUsuńPolecam.
UsuńBardzo ciekawy wywiad. Póki co nie planuje czytać tej książki 😃
OdpowiedzUsuńPozdrawiam 😀
www.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com
Dziękuję. Mam nadzieję, że w przyszłości skusisz się na tę książkę.
UsuńBardzo ciekawy wywiad. Książka w planach zakupu, bo lubię autorkę i znam jej poprzednie powieści.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Książkę polecam.
UsuńTen tytuł mnie zaciekawił!
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemna rozmowa :)