64/20 Klucznik Małgorzata Radtke

Dziecko nie powinno dopraszać się o atencję ze strony rodziców.
Sami powinni kochać je bezgranicznie.
 
Dzień dobry!
Po serii książek obyczajowych, które ostatnio czytałam przyszła pora na kryminał. Wiadomo, że nie można skupiać się na jednym rodzaju literatury bo może nastąpić przesyt, który grozi niemocą czytelniczą. Przynajmniej u mnie tak się to objawia. Dlatego aby uniknąć takiej sytuacji sięgnęłam po książkę "Klucznik" Małgorzaty Radtke. Jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki, dlatego też byłam bardzo ciekawa jak ono wypadnie. 

W Pucku, pięknej nadmorskiej miejscowości czai się zło. Ktoś zaczyna bawić się Boga. Tylko dlaczego? Co kłębi się umyśle sprawcy? Czy chce poczuć się ważnym i mieć swoje pięć minut sławy? Czy jest to może chęć mordowania dla samej przyjemności tylko jemu znanej? Czy też jego działania mają na celu uzyskania innego efektu? Tajemniczy Klucznik powrócił, blady strach padł na mieszkańców Pucka i okolic.
Jak przystało na porządny kryminał musi być trup, a w przypadku "Klucznika" będzie ich kilka. Do akcji wkracza sierż. szt. Marcin Szadurski zwany Szady. Im bardziej policjant zgłębia sprawę, tym bardziej upewnia się w przekonaniu, że bieżąca sprawa łączy się z nierozwiązaną sprawą z 1987 r., którą prowadził jego ojciec.  Czy policjant wraz ze swoimi współpracownikami zdoła powstrzymać seryjnego mordercę i kto się nim okaże? To już musicie sprawdzić  sami.

Gdy otrzymałam książkę, to pierwsze co zwróciło moją uwagę, to ilość stron. Trochę mnie przeraziła, bo jest ich aż 560. Byłam bardzo ciekawa czy "Klucznik" nie zawiedzie mnie. Na szczęście moje obawy okazały się bezpodstawne. Akcja książki wciągnęła mnie od pierwszych stron i to w takim stopniu, że powieść przeczytałam w jeden dzień. Niektóre książki tak mają, że nie można ich odłożyć zanim nie pozna się zakończenia.

Emocje, które gromadzą się wokół Szadego, Błony, Frydryka, Kaszuby i Zakrzewskiego aż iskrzą. Mimo, że każdy z nich jest policjantem, to stres wywołany prowadzoną sprawą oraz prywatne problemy  dają o sobie znać. Wystarczy błaha uwaga by mężczyźni skoczyli sobie do gardeł i to dosłownie. Bójki między nimi to chleb powszedni. Miałam wrażenie, że tylko w ten sposób potrafią rozładować negatywne emocje. Ale najdziwniejsze dla mnie było to, że nawet gdy wychodzili pokiereszowani po bijatyce, to nadal pracowali jakby nigdy nic. Mimo odczuwanego bólu potrafili normalnie funkcjonować. Biegali mając obite żebra, pozszywane głowy, wyglądało na to, że potrafią zapanować nad bólem, który musiał być bardzo dotkliwy.
Niezrozumiała była dla mnie rywalizacja między policjantami z Pucka a policjantami Gdańska. Pomimo, że tworzyli zespół śledczy, to bardzo niechętnie chcieli dzielić się istotnymi informacjami dla śledztwa między sobą. Byłam ciekawa kiedy zrozumieją, że  grają do jednej bramki a celem jest schwytanie mordercy. Czasami ich działania były na granicy prawa, niektórzy to prawo łamali. W tym zakresie szczególnie wykazywał się Szady, który miał problem z narzuconą procedurą policyjną. Często ją łamał, a później zastanawiał się jak wyjść z opresji obronną ręką. A Szady miał wybitne zdolności do popadania w kłopoty, z których musieli ratować go policyjni koledzy. Nie pochwalam takich metod, ale może w imię wyższej konieczności należy tak robić? Odpowiedź znajdziecie w "Kluczniku".

Na szczególną uwagę zasługuje wątek obyczajowy. Trudny wiek dojrzewania młodzieży pozostawionej samej sobie przez rodziców, czy to zajętych pracą zawodową, układaniem sobie życia z nowym partnerem czy też rodziców z tzw. marginesu społecznego musi w dalszej perspektywie czasu wywołać problemy.  I nie ważne  jest kim są rodzice. Najważniejsze jest to, że dziecko czuje się osamotnione. Brakuje mu poczucia, że jest kochane i potrzebne. Wtedy zaczyna eksperymentować jak daleko może się posunąć by zwrócić uwagę rodzica na siebie. To jest jego krzyk rozpaczy. Czasami musi wydarzyć się tragedia, by dorośli zaczęli działać. Takimi zbuntowanymi młodzieńcami są Krystian i Filip. Każdy z nich ma swoje tajemnice i podejmuje destrukcyjne działania, które mogą się dla nich źle skończyć.
Autorka zwraca też uwagę czytelnika na aspekt psychologiczny w pracy policjanta. Jak bardzo jest obciążona psychika policjantów, którzy na co dzień stykają się z przemocą, morderstwami i wszelkimi negatywnymi czynnikami w pracy zawodowej. Oni nie mogą zamknąć za sobą drzwi biura po ośmiu godzinach pracy i przestawić się na tryb  życia prywatnego. Obrazy z miejsc zbrodni tkwią w ich świadomości czy chcą tego czy nie.

Jeszcze jedno. Nie czytajcie "Klucznika" wieczorami lub gdy spożywacie posiłek. Z prostej przyczyny. Opis zbrodni może przyprawić was o mdłości oraz paniczny strach. Każdy szelest, niewinny trzask wywoła szybsze bicie serca. Bardzo realistyczne opisy działają na wyobraźnię. Ale żeby nie było, że nie ostrzegałam. Czytacie na własną odpowiedzialność, bo historia "Klucznika" jest warta przeczytania. Emocji, nieoczekiwanych zwrotów akcji, mylnych tropów nie zabraknie. Niestety ja nie będę dobrym śledczym, bo nie takiego zakończenia spodziewałam się. Autorka wywiodła mnie w pole. Ale na tym polega dobry kryminał, by do końca wodzić czytelnika za nos. 
To kto z was podejmie się przeczytania fascynującej historii "Klucznika"?

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Małgorzacie Radtke oraz Wydawnictwu Waspos.

... najsilniejszym nie jest ten, który myśli, że nie ma wad,
a ten, który zdaje sobie z nich sprawę.
Weź sobie to do serca.

Jeżeli czytałyście/czytaliście już tą książkę, proszę podzielcie się ze mną swoimi wrażeniami.
Jeżeli jeszcze nie miałyście/mieliście okazji zapoznać się z jej treścią, 
może Was moja opinia do tego skłoni. 
Czekam na Wasze komentarze. 


tytuł:  Klucznik t.2
cykl: Szady
autor: Małgorzata Radtke
wydawnictwo: WasPos
data wydania: 18 czerwca 2020
ilość stron: 560

ocena: 8/10

Komentarze

Prześlij komentarz